Listy i recenzje
Trzy �yczenia...
Ka�dy z nas przynajmniej raz w �yciu chcia�by do�wiadczy� tego , aby fan-tazja sta�a si� rzeczywisto�ci�. Kiedy bajka przestaje by� bajk�, a staje si� realnym namacalnym wydarzeniem dotycz�cym bezpo�rednio nas samych i w niej to grali-by�my rol� pierwszoplanow�, byliby�my tym wspania�ym bohaterem, dotkni�tym czarodziejsk� r�d�k�. Tym szcz�liwcem, kt�remu trafia si� jedyna okazja w �yciu, by przywo�a� w celu realizacji marze� moce nadprzyrodzone. Oczekiwanie na cud, na d�ina z butelki, czy te� z�ot� rybk� "... co spe�nia trzy �yczenia", co potrafi zmieni� na zawsze nasz� szar� wegetacje , to cechuje post�powanie wielu dzisiejszych ludzi. Jakie wyobra�cie sobie jest ich rozczarowanie, gdy okazuje si�, �e grono z owych marzycieli nigdy si� nie doczeka na z�ot� rybk�. Punkt zwrotny nie nast�pi, w �yciu nie jest jak w bajce. Nasze pragnienia musimy urzeczywistni� sami, wk�adaj�c w to wiele pracy. Nigdy za� nie b�dziemy mieli pewno�ci, �e osi�gniemy przynajmniej po�ow� tego co sobie za�o�yli�my na pocz�tku. Praca taka mo�e trwa� przez ca�e �ycie .
Symbol jakim jest "z�ota rybka" do tego stopnia utar� si� i przyj�� w spo�ecze�stwie, i� sta� si� sloganem, wr�cz mitem, czym� co zaspokoi ukryte w ka�dym z nas potrze-by , kaprysy, wyrwie nas z wszechogarniaj�cej duchowej stagnacji , czy te� zwyk�ej ci�kiej sytuacji materialnej. R�ni ludzie bowiem maj� r�ne marzenia . Jedni s� bardziej ambitni od innych. Cz�ci wystarczy niewiele, innym nikt jeszcze nie dogodzi� . Nie mo�na uszcz�liwi� cz�owieka na si��, wbrew jego woli. Ale czy nawet ci, kt�rzy otrzymuj� upragnion� rzecz d�ugo b�d� si� z niej cieszy�. Zaraz znajd� wady i nie doceni� odpowiednio podarku. Dlaczego? Z prostej przyczyny. W swojej zarozu-mia�o�ci i pysze zechc� wi�cej, lepszej jako�ci itp. (tak jak w bajce o "z�otej rybce"?) I kiedy porzuc� to, co wpad�o im w r�ce, goni�c za czym� nierealnym, nieosi�galnym doceni� utracon� rzecz, ale wtedy b�dzie ju� za p�no. Tak dzieje si� zawsze gdy co� przychodzi �atwo, wi�c my�limy, i� b�dzie tak ju� zawsze i tu tkwi b��d . Prawda uniwersalna g�osi: Tb jest najceniejsze, najbardziej warto�ciowe na co harowali�my w pocie czo�a, bowiem wtedy dopiero zdobywamy niezb�dn� wiedz� o istocie rzeczy. Wiemy, �e koszt jaki w�o�yli�my w zdobycie przedmiotu by� ogromny, zazwyczaj wystarczy to na odpowiednie ustawienie go w hierarchii wa�no�ci, czy warto�ci. Poeta wysnuwa w utworze swoje w�asne "trzy �yczenia" i kieruje je do anonimowego cz�owieka - przedstawiciela ludzko�ci. Nie jest wa�ne kim on konkretnie jest, chodzi w szczeg�lno�ci o to co od niego chce autor. "... daj mi troch� swego czasu, daj mi cz�stk� siebie, jakim rzeczywi�cie jeste�..." Pro�ba zawarta w tych s�owach m�wi nam o odrzuceniu daleko od nas maski jak� nosimy na codzie�, stale si� pod ni� ukrywaj�c. "... cz�stka siebie , chwila czasu ..." to w�a�nie to, czego pragnie najbar-dziej. Wydobycie z cz�owieka tej innej lepszej strony jest to celem nadrz�dnym. Spo-wodowanie nag�ego odkrycia swej prawdziwej natury ma by� tym wstrz�sem wewn�trznym, kt�ry wyzwoli dusz� z okow�w fa�szu i pozor�w. Je�eli nie na sta�e, to przynajmniej w momencie kontaktu z czystymi s�owami poezji. Dlaczego jest tak wa�ne, aby w owej chwili odepchn�� precz codzienne troski. Dzi�ki temu poczujemy fal� odpr�enia, umys�owego relaksu , oraz znajdziemy samego siebie po�r�d tysi�cy w�asnych odbi�. Zat�sknimy do �wiata uroje�, bajek i fantazji, gdzie wszystko jest takie proste, a podzia�y na dobrych i z�ych s� z g�ry wyznaczone. Taki nieskomplikowany �wiat dzieci�stwa, bez balastu negatywnych dozna� i do�wiad-cze� cz�owieka doros�ego. "... takiego ci� lubi� ..." - stwierdza poeta. Drugie z �ycze� jest r�wnie g��bokie w swojej wymowie co pierwsze "... b�d� mi ksi�g� nadziei, w kt�rej po ka�dym upadku znajd� czu�e, �ywe rami� twojej m�dro�ci ..." Potrzeba oparcia si� w chwilach trudnych na bliskiej osobie jest nieod��cznym d��eniem ka�dego. Bierze si� to z jego natury, bowiem nigdy w dziejach nie by� on samotnikiem. Oczywi�cie i w�r�d regu� znajduj� si� wyj�tki, jednak prawda jest taka, �e na wyboistej drodze �ycia potrzebni jeste�my sobie nawzajem. Cel takich wsp�lnot jest r�ny. Raz, po to tylko by zwyczajnie doda� sobie otuchy, pocieszy�. Innym razem, aby podsun�� jeden drugiemu nowe warto�ciowe pomys�y, lub obali� pi�trz�ce si� przeszkody, czy te� wskaza� wyj�cie ze �lepej uliczki, nieko�cz�cego si� labiryntu. Wyprostowa� zawi�e �cie�ki i by� t� "ksi�g� nadziei" dla ludzko�ci ca�ego �wiata, mo�na przez pot�g� ducha cz�owieka . Przyja�� cz�sto jednak zawodzi, rozczarowuje w efekcie, kiedy jest najbardziej potrzebna po prostu przestaje istnie�. Wszystko zale�y od dokonanego przez nas odpowiedniego wyboru, a ostro�no�ci nigdy nie za wiele. Jednak i tu nie nale�y przesadza�, bo mo�e si� okaza�, �e w swoim wybrzydzaniu odrzucimy co� czego potem b�dziemy �a�owa�. Tak wi�c starajmy nie sta� si� owymi s�dziami wa��cymi na w�asnej szali zalety i wady drugiego, je�li za� nie potrafimy inaczej, zawsze starajmy si� wyolbrzymi� zalety, pomniejszy� wady a niezmiernie u�atwi to nam porozumienie si� z innymi. Szukajmy tego kogo� kto zrozumie nas, wype�ni luki, wzmocni s�abe punkty i stworzy ca�o�� niepowtarzaln� w swojej kompozycji.
"... Trzecie to bierz to samo ode mnie ..." a staniemy si� pe�n� przep�ywaj�cych uczu� i dozna� harmoni� . W�a�nie ta wzajemno�� jest trzecim i ostatnim �yczeniem - marzeniem autora, najwa�niejszym, bowiem bez niej w przyja�ni, mi�o�ci nie istnia�yby wi�zi ��cz�ce ze sob� ludzi .
D.K.
ZAPOMNIANY
Wzburzy�y wichry
wodn� to�
zebra�y fale
i jak grom
hukn�y...
w serca brzeg
g��boko rani�c
duszy kwiat.
Zamar�o w ciszy
stado mew
przyblad�o niebo
s�ysz�c j�k.
Porywy wiatru
przesz�y w gwizd
i wbi�y okr�t |
w twardy g�az.
Uderzy� przyp�yw
resztk� si�
sprz�taj�c �lady
piachu z wydm.
Tak pad�
ostatni z tych
co chcieli �wiatu
wolno�� da�.
Nie wiedzia�
o tym nawet wir
gdy wessa� posta�
w przepa�ci lej |
Nie spad�a
z powiek
nawet �za
a jednak pami��
o tym trwa.
Na skrzyd�ach bia�ych
mknie przez kraj
i ka�dy czuje
wewn�trz �al.
Nikt nie wie
sk�d ten dreszcz
co cia�em wstrz�sn��
w s�oneczny dzie�. |