Wiara, dom w utworze "Chata"
... si�gn�li�my marze�- " Szklane domy" sta�y si� rzeczywisto�ci�, jakiej pragn�� �eromski pisz�c "Ludzi bezdomnych"? Chyba nie, bo zamiast rado�ci, poczucia bezpiecze�stwa, atmosfery rodzinnej przynios�y ze sob� odizolowanie jednostek, zamykaj�cych si� w przygn�bieniu i apatii. Pe�nia komfortu, wszelkie zwi�zane z ni� wygody oraz dostatki doprowadzi�y ludzi do skrajnej rozpaczy. Dlaczego tak si� sta�o? Przecie� marzenie by�o takie pi�kne! Takie doskona�e w ka�dym calu! Jasno i wyra�nie okre�la�o cel do jakiego d��y�a ludzko��! Gdzie szuka� winnych wypaczenia idei? Odpowiedz nasuwa si� sama. Oczywi�cie winni jeste�my my sami! Tb my doprowadzili�my siebie do: "... szaro�ci i przygn�bienia otaczaj� swoimi kszta�tami po�piesznie �ykaj�cych czas ludzi o bladych twarzach i nigdzie nie patrz�cych oczach jakby na skutek zatrucia toksycznymi �rodkami cywilizacji..." Po�piech, wieczna gonitwa za pieni�dzmi, kt�re mo�na zdoby� jedynie po�wi�caj�c ca�y sw�j czas i ch�ci, prowadzi to do tego, �e nie starcza ju� go na �ycie towarzyskie, czy przyjacielskie spotkania, nie m�wi�c nawet o �yciu rodzinnym. Tb ono zostaje st�amszone, odrzucone daleko poza nasz widnokr�g tera�niejszo�ci. Usuni�cie w cie� mi�o�ci bli�niego przynios�o za sob� frustracj� spowodowan� brakiem cz�stki nas samych. Odbija si� to r�wnie� negatywnie na pozosta�ych cechach charakteru. Sumuj�c fakty otrzymujemy wizerunek wewn�trzny i zewn�trzny wsp�czesnego cz�owieka. Cywilizacja techniczna odcisn�a na nas g��boko pi�tno obco�ci i samotno�ci w�r�d miliard�w istnie�. Osobnik odci�ty od stada, sta� si� nie wiedz�c o tym wyrzutkiem, mimo i� wydaje mu si� , �e uczestniczy w �yciu wsp�czesnego spo�ecze�stwa.
Jak�e odmienne by�o �ycie naszych przodk�w: ojc�w i dziadk�w, nie znaj�cych wcze�niej obecnego zatrucia duszy.
"... kt�rej nie znali nasi przodkowie �yj�cy w kolorowych chatach..." Atmosfera, oraz zwi�zany z ni� kult i nostalgiczne wspomnienia zdrowej, kochaj�cej si� rodziny stoj� teraz przed naszymi oczami, kt�re k�ute t� wizj� zachodz� �zami.
niegasn�cy ogie� w kominie
zapach pieczonego chleba i suszonych grzyb�w lub �liwek..." - to nieodzowne atrybuty, zapami�tane przez potomk�w wywodz�cych si� swymi korzeniami w�a�nie z takich gniazd. Ubogich, ale jak�e doskona�ych w swej harmonii szcz�cia.
"... gwarno i parno by�o w ka�dej chacie krosna, �arna i �piew..."
DOM, miejsce schronienia w z�� pogod�, czy w gro�n� dla �ycia por� roku - to nie tylko to. R�wnie� jest w nim wariant domu - pracy, ale nie takiej, jak� znamy dzisiaj. Pracy po��czonej ze �miechem, rado�ci� tw�rcz�, przy kt�rej przekazywano sobie m�dro�ci, kszta�c�ce w swojej wymowie, legendy ludowe- po prostu czyste pi�kno. A �piew jaki towarzyszy� cz�sto mozolnej, ci�kiej robocie, czy� nie by� odzwierciedleniem szlachetnej i prostej duszy zwyk�ego cz�owieka. Wsp�lne wieczory, zw�aszcza te d�ugie, zimowe gromadzi�y s�siad�w, przyjaci� i znajomych. Wszystkich tych, kt�rzy byli sobie bliscy, kt�rzy mieli sobie nawzajem co� wa�nego do zaoferowania lub do wzi�cia. Takie spotkania musia�y wp�ywa� na wyobra�ni� dzieci i zostawia� �lad w ich wspomnieniach.
Gdy ju� doro�li, usamodzielnili si� i odeszli w �wiat, pozosta� w nich, jak delikatne mu�ni�cie barwnego motyla przesz�o�ci. T�sknota zwisa�a niczym m�y�ski kamie� uwi�zany do szyi, przygniataj�c serce od czasu do czasu balastem pami�ci minionych dni.
" .. aby dzisiaj ka�dy z nas m�g� pomy�le� o kamieniach pod chatami z tamtych lat..." Dom symbol rodziny. Czerpane stamt�d si�y umacnia�y nas w wierze, mi�o�ci, braterstwie, poszanowaniu godno�ci i przywi�zaniu do ojczystego kraju.
"Swoje zdanie" Nr 6,... Mo�ecie nie s�ucha�, lub nie zaprzecza�, ale �eby tak wszystko popiera�..." P�j�cie na �atwizn�, wybranie najwygodniejszej �cie�ki spo�r�d wielu, brak odpowiedzialno�ci, roztropno�ci i powagi w chwilach tego wymagaj�cych wi��e si� �ci�le z brakiem odwagi i celowym zaw�eniem pola widzenia do tera�niejszo�ci.
Stwarzanie z�udze�, i� decyzje zosta�y podj�te po dog��bnym przemy�leniu, wszystko to gra pozor�w, mydlenie oczu innym. "... albo najpierw jedno, potem drugie zdanie wspiera� oznacza �atwe my�lenie bez konsekwentnego wyboru..." Z�e my�lenie prowadzi do b��dnej diagnozy, kt�ra mo�e wydawa� si� idealna. Dzieje si� tak dlatego, �e nie zosta�a wcze�niej dok�adnie sprawdzona. Odwlekanie w czasie konkretnych decyzji, wyczekiwanie na pierwszego, kt�ry uniesie r�k�, odda g�os, by natychmiast p�j�� jego �ladem. "... b��d t�umaczy si� sam, bo albo jest pierwszy, albo b�dzie drugi..." Je�li przydarzy si� pomy�ka to nic - mo�na zawsze poprze� nast�pny w kolejno�ci pomys�. W wojsku takie dochodzenie do celno�ci nazywa si� wstrzeleniem w tarcz� w �wiczebn�. Bywa tak, �e nie wyci�gamy wniosk�w z wcze�niejszych pomy�ek. "... Jak m�dre s� drzewa, kt�re nigdy nie rosn� korzeniami do g�ry..." Do�wiadczenie i m�dro�� Natury powinna by� przyk�adem, jak mamy post�powa�. Bo tylko ona nie daje si� ponie�� fantazji, b�d�c sztywnym, konsekwentnym, monolitem trzymaj�cym si� utartych, wypracowanych przed milionami lat sposob�w. Czarne to czarne, bia�e to za� bia�e. Nigdy nie jest odwrotnie, cz�owiek za� obdarzony jest woln� wol�, rozumem, potrafi postawi� rzeczy najbardziej proste na przys�owiowej g�owie.
Dopiero potem ju� po niewczasie chce ul�y� swojej wrodzonej inteligencji. Prostowanie zawi�ej drogi, wybranej pochopnie i b��dnie, nie nale�y do zada� �atwych i mi�ych. Posiadanie pot�nego m�zgu to nie wszystko, nale�y go w odpowiedni spos�b wykorzystywa�, tak aby by� on w stanie wypracowa� najbardziej optymalny wariant post�powania. "... cz�owiek tego nie dostrzega, na pr�no czyni�c sobie tyle trudu, ile potrzebuje swoje zdanie..." Brak kilku element�w uk�adanki, pomini�tych we wst�pnej fazie powoduje zawalenie si� z takim mozo�em budowanej piramidy. Ca�� prac� nale�y rozpocz�� od nowa. Oczywisto�� dla wielu z nas nie jest wcale taka oczywista, pomimo, �e mamy j� w polu widzenia o�wietlon� przez liczne reflektory. Rzadko potrafimy dostrzec istotne fakty, ale gdy ju� si� to stanie, �miejemy si� z samych siebie, z w�asnej g�upoty. Nabieranie do�wiadczenia, podejmowanie trafnych wybor�w jest sztuk� le��c� u podstawy pierwotnego my�lenia, nie obci��onego �adnym balastem. Pami�tajmy, �e zawsze lepiej p�no ni� wcale. Nabieranie rozumu przejawia zawsze sta�e symptomy dochodzenia do siebie. Bezkrytyczne poleganie na cudzym os�dzie, na wiedzy i baga�u do�wiadcze� innych zazwyczaj ko�czy si� tragicznie. Poszukiwanie za� fa�szywych prorok�w jest z�� mod�, kt�ra powraca co pewien czas jak australijski bumerang. C�, trzeba si� z tym pogodzi�, �e potrafi on przy takim nawrocie uderzy� bole�nie w g�ow�, aby ta zaskoczy�a na w�a�ciwy tok my�lenia. Poruszane w wierszu "Swoje zdanie" zagadnienia jak�e pasuj� do rzeczywisto�ci politycznej, w jakiej znalaz�a si� nasza m�oda demokracja. W to, za�, �e znajduj� si� ona jeszcze w wieku niemowl�cym chyba nikt nie w�tpi. Czego mo�na spodziewa� si� po dziecku, je�li kto� obieca mu �akocie, skusi s�odyczami? Tylko tego, �e zostanie w taki czy inny spos�b wykorzystane. Jednak dzieci si� ucz� i kiedy si� sparz� wiedz�, �e nie nale�a�o dotyka� gor�cego. Trzeba lylko czasu, by doros�y do pe�nego niebezpiecze�stw i pu�apek �ycia. Podsumowuj�c i wyci�gaj�c wnioski dochodzimy do zasadniczej konkluzji - swoje zdanie bywa cz�sto przepapugowaniem innego - a to jest zatrwa�aj�ce i nie wr�y niczego dobrego naszej lokalnej spo�eczno�ci.