-�ni�o mi si�, �e mia�em psa, by� taki fajny, macha� ogonkiem, rzuca�em mu patyk a on mi przynosi� i ja tak bardzo go kocha�em.
-�pij synku, musisz du�o odpoczywa�, �eby nabra� si�. Jak wyzdrowiejesz p�jdziemy wszyscy nad rzek� i zrobimy ognisko, b�dziemy �piewa�, Tata we�mie gitar�, b�dzie fajnie, zobaczysz.
D�ugo nie mog�am zasn��. Z rozmy�la� wyrwa� mnie telefon od Marysi.
-Anetko jest gorzej, zawieziesz nas do Maciusia?
W pi�� minut by�am gotowa.. Oko�o 22.00 gor�czka zn�w si� podnios�a, pojawi�y si� k�opoty z oddychaniem.
-Najbli�sze godziny b�d� decyduj�ce- us�yszeli�my od lekarza opiekuj�cego si� Maciusiem.
Siedzimy w milczeniu, Marysia cichutko pochlipuje. Ma�e cia�ko jest rozpalone, klatka piersiowa porusza si� szybko i nier�wnomiernie, aparat z kt�rego nie spuszczamy wzroku wy�wietla bicie serduszka i nasz� nadziej�.
- Wytrzymaj dziecinko, b�d� dzielny synku, tak bardzo Ci� kochamy, nie mo�esz tego zrobi� Mamusi i Tatusiowi.
Do sali wesz�a piel�gniarka, poprosi�a rodzic�w na rozmow� z doktorem. Zosta�am sama ze swoj� bezradno�ci�. Ju� trzy godziny i nic.
-Maciu� ju� dawno o tym my�la�am, wiem, �e to b�dzie wygl�da�o jak przekupstwo i to bardzo nie�adne. Jak wyzdrowiejesz kupi� Ci psa, takiego jak sobie wymarzy�e�, b�dzie aportowa� i biega� nad rzek�. B�dzie zawsze z Tob�. Ja zadbam o jego utrzymanie, w ka�dym miesi�cu dostaniesz ode mnie pieni��ki, na pewno Ci jeszcze zostanie, wi�c b�dziesz m�g� kupi� te� co� dla siebie. Wiem, �e to perfidny szanta�, ale ja bardzo chc� �eby� wyzdrowia�, nie mog� straci� przyjaciela, nie mog� Ci� straci� Maciu�.
Porycza�am si�, �zy nie przestawa�y p�yn��, na dodatek nie mog�am znale�� chusteczki. Wywali�am wszystko z torebki na brzeg ��ka i przerzucam moje klamoty. Nagle kto� bierze mnie za r�k�.
- Nie p�acz ju� jest lepiej, nie musia�a� mi obiecywa� psa i tak bym si� obudzi�, za bardzo was kocham- wyszepta� ch�opczyk.
Poca�owa�am dziecko w ma��, jeszcze bardzo gor�c� r�czk� i pobieg�am po lekarza. Po chwili ca�a nasza zap�akana tr�jka sta�a z nadziej� w oczach atakuj�c� nachalnie naszego doktora.
- Jest dobrze prosz� pa�stwa, przezwyci�y� kryzys, czeka go jeszcze kilka dni w szpitalu, lekarstwa na wzmocnienie, o kt�rych nie mo�na zapomina� w domu. Maciu� jest wyj�tkowo silnym dzieckiem.
Grzesiek przytuli� Marysi�, Marysia mnie, uspokojeni wr�cili�my do sali, gdzie czeka� na nas smutny Maciu�.
-Pewnie zaraz p�jdziecie, nie lubi� zostawa� sam, jakbym jeszcze spa� to czekaliby�cie a� si� obudz�.
-B�dziemy mie� dy�ury, to szpital, w kt�rym rodzice mog� by� z dzie�mi przez ca�� noc, inny ni� te, w kt�rych by�e� kiedy�- u�miechn�� si� Grzesiek.
-A Aneta?
-Ja nie mog� zosta�, bo nie jestem twoj� rodzin�, ale jako najlepsza przyjaci�ka b�d� Ci� odwiedza� codziennie, nie martw si� jeszcze Ci si� znudz�, tak cz�sto b�d� przychodzi�.
Jak obieca�am tak robi�, ju� trzeci dzie� odwiedzam Maciusia, ob�adowana owocami, sokami, s�odyczami, ksi��kami i pluszowymi misiami. M�j ma�y przyjaciel zdrowieje w oczach, my�l�, �e jest troszk� zadowolony, �e mo�e tu d�u�ej zosta�, bo rozpieszczamy go jak kr�lewicza. Nasz ma�y kr�l Maciu�, ciesz� si�, �e mog� da� mu odrobin� rado�ci. W tym samym szpitalu, na innym oddziale oczywi�cie, le�y Pawe�, moja niedosz�a ofiara. Zagl�daj�c do Maciusia mam wi�c doskona�� okazj�, by zapyta� o zdrowie Paw�a. Maj� mnie ju� chyba dosy�, bo dzi� m�oda piel�gniarka z oburzeniem w g�osie powiedzia�a, �e mog�abym go odwiedzi�, a nie kryj� si� po k�tach i zawracam wszystkim g�ow�. No dobrze, pomy�la�am, gorzej ju� nie b�dzie, najwy�ej mnie wygoni. Wchodz� do niewielkiej sali, pod oknem le�y m�czyzna z obanda�owan� g�ow� i obiema r�kami w gipsie. Pawe� czyta ksi��k�, nie wygl�da �le.
-Dzie� dobry, wiem, �e mnie tu nie powinno by�.ja. to znaczy tylko jedno Pana s�owo i ju� mnie nie ma.
- Po pierwsze nie pan, tylko Pawe�, po drugie smutno mi tutaj i jak ju� kogo� dopadn� to tak szybko si� nie wykr�ci od rozmowy.
-Ale masz �wiadomo�� kim jestem?
-Trudno nie wiedzie�. Pracujemy razem i zauwa�y�a� mnie dopiero gdy przeturla�em Ci si� po masce.
-W�a�ciwie to nie wiem co powiedzie�, przepraszam to za ma�o. Przysz�am �eby dowiedzie� si� czy ju� jest lepiej. To wszystko, wybacz mi jak mo�esz.
-Niecodziennie si� zdarza, �e sprawca odwiedza swoj� ofiar�. Bardzo mi mi�o, �e wzbudzam tak du�e zainteresowanie. Wiesz mo�e co si� dzieje teraz w firmie?
-Nie wiem, wyjecha�am do rodzic�w, nie wr�c� ju� do tej pracy. Nie dam rady znie�� tych wszystkich spojrze�.
-Aneta pos�uchaj. Odwa�y�a� si� na spotkanie ze mn�, wi�c tym bardziej dasz sobie rad� . Nie mo�esz rezygnowa�, tyle osi�gn�a� w naszej firmie, Twoje s�awne projekty, nowe
|