- Ci�ki stan? �pi�czka?
-Za wcze�nie na diagnoz�, trzeba poczeka�.
Dochodz� do mnie strz�pki s��w, nie rozumiem odbytych rozm�w nie wiem co si� ze mn� dzieje, w kt�r� stron� mam i��. Dlaczego mnie pu�cili?
- Jeste� nie karana, trzeba poczeka� na zeznania, orzeczenie winy.
Ka�ka wszystko za�atwi. Ma m�a w policji, p�jd� na urlop, wyjad� do rodzic�w, nie zostawi mnie w takim stanie. Ze mn� by� nie mo�e, bo synek zachorowa�, musi by� w domu.
- B�dzie dobrze, zobaczysz.
Nie m�wi�a tylko, �e �wiat�o mi wy��cz�, �e b�d� musia�a zmierzy� si� ze swoimi my�lami, w ciemno�ci l�k jest bardziej namacalny. Kolejny papieros, chyba si� zaraz udusz� dymem i �zami. Dopiero teraz my�l� w miar� logicznie, przynajmniej wiem gdzie jest kuchnia, a gdzie �azienka. Spr�buj� zasn��, mama zawsze m�wi�a, �e sen to najlepsze lekarstwo na smutki, podobno mam si� obudzi� w lepszym nastroju z trze�wym umys�em, zobaczymy.
Obudzi�am si�, ale wcale nie jest lepiej, z koszmarnego snu wyrwa� mnie przera�liwy d�wi�k budzika. Na szcz�cie ju� rano, za oknem jasno, s�o�ce �wieci na przek�r smutkowi, jakby chcia�o wygra� z ca�ym z�em tego �wiata. Zagl�da rado�nie do mieszkania, by otuli� mnie swoimi promieniami i obroni� przed wszystkimi moimi nieszcz�ciami.
Tak my�la�am, �e zaczn� dr�czy� mnie koszmary. Moja psychika ju� jest tak skonstruowana. Realne �ycie miesza si� z l�kiem i strachem sn�w. Ciemno��, jestem w jakim� dziwnym pomieszczeniu, w kt�rym jest jeszcze kto� ze mn�. Na wysokim stole le�y cz�owiek.. Nie rusza si�. A ja czuj� coraz wi�kszy strach, serce bije mi jak oszala�e. Zamkn�li mnie z trupem, moja kara, m�j grzech. Dr��ca podnosz� prze�cierad�o, to ten m�czyzna, kt�rego potr�ci�am, widz� wyra�nie, bo promienieje od niego dziwne �wiat�o, otwiera oczy i bierze mnie za r�k�. Pr�buj� si� wyrwa�, krzycz�. A on wstaje i zabiera mnie za sob�, idziemy ciemnym korytarzem. Elektryczna po�wiata przechodzi na mnie. M�czyzna u�miecha si� - "Ju� na zawsze b�dziesz na mnie skazana, chod� ze mn�".
Chyba wariuj�, musz� koniecznie dowiedzie� si� co z nim, mo�e umar�, a ja pozostan� ze swoja win� do ko�ca �ycia i na wieki. Mo�e o to mu chodzi�o?!
Migotka domaga si� �niadania, dobrze, �e mam �ywe stworzenie obok siebie. Zadzwoni� do Ka�ki, powiem jej, �e przed wyjazdem chc� odwiedzi� jeszcze tego cz�owieka.
No i jestem. Tyle, �e nikt nie chce mnie do niego wpu�ci�, nie jestem rodzin�, w dodatku to ja spowodowa�am wypadek. Dowiedzia�am si� tylko, �e pacjent by� nieprzytomny do dzisiejszego poranka, poza otwartym z�amaniem, licznymi pot�uczeniami i lekkim wstrz�sem m�zgu nic mu nie jest. Cz�owiek by� nieprzytomny dobrych par� godzin, cierpi przeze mnie, a oni m�wi�, �e nic mu nie jest.
-Najwa�niejsze, �e si� obudzi� prosz� pani.
-Tak wiem, dzi�kuj�, to bardzo dobrze- wymamrota�am i niepewnym krokiem skierowa�am si� w stron� drzwi. W�a�ciwie to maj� racj�, jest przytomny, �yje, wyzdrowieje i z�o�y zeznania, ja ponios� odpowiednie konsekwencje i po wszystkim. Mog�am zabi� cz�owieka, mog�am by� morderczyni�, a nie b�d�. To dobrze, bardzo dobrze. Tylko dlaczego wcale nie jest mi lepiej?
-Czas leczy rany c�reczko, zobaczysz wszystko si� u�o�y, jeste� m�oda, ca�e �ycie przed Tob�.
- Mamo tu nie chodzi o Darka, to teraz jest najmniej wa�ne, ja prawie zabi�am cz�owieka.
Mama a� usiad�a z wra�enia. Patrzy teraz na mnie przera�onym wzrokiem, zupe�nie jak wtedy kiedy spad�am z drzewa w wieku 10 lat. Mama nale�y do kobiet , kt�re wiecznie chcia�yby mie� wszystko pod kontrol�, szczeg�lnie swoje dzieci. Nawet najmniejszy problem urasta do rangi ogromnego k�opotu, nie m�wi�c ju� o powa�nych sprawach, takich jak ta. Nie chcia�am jej denerwowa�. Plan by� taki, �e przyjecha�am do rodzic�w na urlop, to wszystko. Lu�ne rozmowy o pracy, wiadomo��, �e rozsta�am si� z m�czyzn� mojego �ycia. Tak mia�o by�. Nie wytrzyma�am i po pierwszej wymianie zda� rozklei�am si� i zala�am potokiem �ez.
Matki s� na nas skazane. Cokolwiek zrobimy musz� nas wspiera� i by� z nami. Nie odejd�, nie wygoni� z domu. Po prostu s� i zawsze b�d�. Dzieci maj� to do siebie, �e niezale�nie od wieku wyp�akuj� si� w ramionach swoich matek. Bo wszystkie drogi prowadz� do domu.
Ka�ka wysadzi�a mnie na przystanku, �pieszy�a si� do synka, kt�rego zostawi�a pod opiek� s�siadki. Id� wi�c poln� drog�, jeszcze troch� i za zakr�tem poka�e si� czerwony dach. Tak dobrze znana droga, t�dy wraca�am ze szko�y szcz�liwa i beztroska z g�ow� pe�n� pomys��w. Wiedzia�am, �e Mama czeka na mnie z pysznym obiadem, a na moje powitanie wybiegnie Piku� merdaj�c weso�o ogonkiem. Wchodz� do domu przytulam Mam�, a potem wskakuj� Tacie na kolana. Siadamy do obiadu. Ca�� kuchni� wype�nia zapach pierog�w z mi�sem i zupy og�rkowej. Tata �artuje, a mama pyta mnie czego si� dzi� nauczy�am, czy by�am grzeczna. By�am mamo, zawsze jestem grzeczna. Jest mi tak dobrze, zaraz odrobi� lekcje, pewnie Tata mi pomo�e, a potem pobiegn� bawi� si� na podw�rko. Mam sw�j domek na drzewie. Zbudowali�my go z Tat� w zesz�y weekend. Szkoda, �e nie ma tu mojej siostry. Podziwiam siostr�, uczy si� w du�ym mie�cie, mieszka w internacie. Kiedy� pojad� do niej.
����������
�����Im by�am starsza tym bardziej chcia�am pojecha� do tego du�ego miasta, powoli przestawa�o mi si� podoba� �ycie na wsi, chcia�am mie� nowoczesne mieszkanie w bloku, kupowa� ubrania w drogich sklepach, chodzi� do ogromnych centr�w rozrywki. Moja siostra od czasu �redniej szko�y bywa�a w domu tylko go�ciem. Nast�pnie posz�a na studia, a potem wyjecha�a do Anglii. Dzi� mamy kontakt jedynie telefoniczny. Zapatrzona w ni� konsekwentnie realizowa�am swoje marzenia, studia na wydziale architektury, potem dobra praca, mo�liwo�ci rozwoju, przyjaciele z wy�szych sfer, wysokie standardy �ycia. Nie my�la�am ju� o powrocie do domu, najpi�kniejsze wspomnienia mojego dzieci�stwa nieco przyblak�y, zach�ysn�am si� �wiatem, w kt�rym si� znalaz�am. Ci�g�y p�d, brak czasu, nie mog�am ju� zwolni�. Odwiedza�am rodzic�w, ale �y�am ju� tylko swoimi sprawami. I teraz
|